Za poetę nigdy się nie uważałem. To, o czym piszę już było i jest. Nie wymyśliłem nic nowego. Wiara, jej brak i poszukiwanie, miłość i nienawiść, tworzenie się i umieranie świata - są to rzeczy, które dzieją się w nas od zawsze. Ja tylko staram się poprawnie składać wyrazy, które tworzą jedną całość. Chwile i miejsca, odczucia, pragnienia. Aby nie tłumić tego wszystkiego w sobie, przelewam na papier. Taka mała forma ocalenia siebie.

   

   Kilkanaście lat temu zajmowałem się muzyką. Wszystko zaczęło się od fortepianu. Ale Bach, Czajkowski, Chopin bardzo mnie "wymęczyli". Po szkole muzycznej postanowiłem pójść własną drogą i nieco inaczej uderzyć w klawisze. Przez chwilę byłem nawet członkiem zespołu, który grał na tak zwaną "krechę". Ale sprzęt albo się zepsuł, albo trzeba było oddać. Przypadek sprawił, że wziąłem do ręki gitarę. Moja profesorka od nauki gry na fortepianie stwierdziła, że to mi się w życiu nie uda. Jednak im bardziej słyszałem te słowa w głowie, tym bardziej byłem zdeterminowany. Już po roku zacząłem jeździć z gitarą po województwie i pokazywać się na przeglądach. Moim mentorem był Piotr Cybułka z zespołu Poziom 600. Wspaniały człowiek i prawdziwy przyjaciel. 

   

   Później życie napisało inny scenariusz. Ale nie przekreślam jeszcze na dobre powrotu do gitary.

   

   Uważam, że życie jest podróżą a tylko ludzie i miejsca pomagają nam w tej podróży zatrzymać się na chwilę, lub na zawsze. Ktoś inny nazwie to przeznaczeniem. 



                                                              R. Damian Castor

 

Klikając w obrazek przejdziesz do mojego facebook'a
Klikając w obrazek przejdziesz do mojego facebook'a